Nigdy, never ever nie jedźcie do Zakopanego na weekend majowy.
Problem zaczął się już na dworcu. Tylu ludzi na jednym peronie nie widziałam nigdy. Jakoś dotarliśmy na skraj białej lini wyznaczonej na peronie. Pomyśałam wtedy, że nie chce spędzić nocy w pociągu na stojąco. Pociąg nadjechał i jakiś facet rzucił się na drzwi wciąż jadącego pociągu. Drzwi się otworzyły, ale facet odskoczył. Korzystając z okazji, że drzwi są otwarte, że pociąg już prawie się zatrzymał, wskoczyłam niewiele myśląc i udało nam się mieliśmy miejsca. Ale to była masakra, bez policji się nie obyło, ludzie pchali się przez okna, wyruszyliśmy z godzinnym opóźnieniem.